Radość kwitnie, kiełkuje powoli. Mimo drażnień, zaciśniętych piąstek i kilku krzyków. Niech uśmiech próbuje uporczywie się wdrożyć. Niech po prostu będzie. Nadal czuję zimę. Przypominają mi o tym bezradne zimne dłonie i ta paskudna szara przestrzeń nad nami. Marzę o błękicie nieba. Wywołajmy więc go i ucieknijmy stąd. Wierzę w pomyślność wypowiedzianych ( nie na głos) powyższych słów.
Nastała pora na błyszczyki i maskary. Większość kobiet dnia każdego poświęca niemałą ilość czasu na 'pokolorowanie' siebie. Makijaż. Wszechobecny i pożądany. Jak dla mnie- dodaje pewności siebie i jest wyrazem wyczucia estetyki. Kreuje także nasz wizerunek. Malujemy się dla samych siebie, dla mężczyzny, ale i dla innych kobiet. Tak właśnie jest. Podkreślone usta, czy zgrabnie wywinięta kreska na powiece to, coś co podkreśla naszą płeć.
Ja jednak w dni takie jak ten- kiedy mam do czynienia z nudną nudą i zgnilizną dnia niedzielnego i pląsam w dresie po domu, jestem sauté. Dziś odpoczywam, choć bez tuszu czuję się goła. Zwiedzam sobie foldery zdjęciowe i rozkoszuję się wolną chwilą.
Posiedzę tu z Wami chwil kilka i wrócę do myśli swych i łyków herbaty piernikowej, czekając na jutro.
Lubię dużo wiedzieć i dużo pytać- więc: jak u Was wygląda kwestia makijażu ? ;>
A zdaną sesję wynagrodziłam sobie butami i dresem. Kubki smakowe miały zaś przyjemność obcować z pizzą.