niedziela, 16 lutego 2014

dres, no stres



Radość kwitnie, kiełkuje powoli. Mimo drażnień, zaciśniętych piąstek i kilku krzyków. Niech uśmiech próbuje uporczywie się wdrożyć. Niech po prostu będzie. Nadal czuję zimę. Przypominają mi o tym bezradne zimne dłonie i ta paskudna szara przestrzeń nad nami. Marzę o błękicie nieba. Wywołajmy więc go i ucieknijmy stąd. Wierzę w pomyślność wypowiedzianych ( nie na głos) powyższych słów. 

Nastała pora na błyszczyki i maskary. Większość kobiet dnia każdego poświęca niemałą ilość czasu na 'pokolorowanie' siebie. Makijaż. Wszechobecny i pożądany. Jak dla mnie- dodaje pewności siebie i jest wyrazem wyczucia estetyki. Kreuje także nasz wizerunek. Malujemy się dla samych siebie, dla mężczyzny, ale i dla innych kobiet. Tak właśnie jest. Podkreślone usta, czy zgrabnie wywinięta kreska na powiece to, coś co podkreśla naszą płeć.
Ja jednak w dni takie jak ten- kiedy mam do czynienia z nudną nudą i zgnilizną dnia niedzielnego i pląsam w dresie po domu, jestem sauté. Dziś odpoczywam, choć bez tuszu czuję się goła. Zwiedzam sobie foldery zdjęciowe i rozkoszuję się wolną chwilą.
Posiedzę tu z Wami chwil kilka i wrócę do myśli swych i łyków herbaty piernikowej, czekając na jutro.








Lubię dużo wiedzieć i dużo pytać- więc: jak u Was wygląda kwestia makijażu ? ;>

A zdaną sesję wynagrodziłam sobie butami i dresem. Kubki smakowe miały zaś przyjemność obcować z pizzą.






piątek, 7 lutego 2014

A szczęście tak niestabilne ...


Nie wolno się bać. Ja jednak nie śpię spokojnie i nie czuję w powietrzu zapachu udanych chwil. Patrzę przez okno na świat i w oczach mam zmartwienia. A moje małe metr sześćdziesiąt cztery chciałoby być wypełnione radością od koniuszków palców, po sam czubek głowy. Co jednak, gdy otaczająca aura nie sprzyja rozwojowi w tą lepszą stronę ? Udaj, że nie widzisz smutku. Nie pytaj, nie rozczulaj się. 
Mechanizm ze wskazówkami zwany pospolicie zegarkiem odlicza czas w jakimś zastraszająco-przerażającym tempie i nie chce reagować na prośby gdy cichutko mu szepczę: proszę, zwooolnij. A ja zamiast rozczulać się w trwającym od dziś 'wypoczywaniu', nadal jestem kłębkiem nerwów, trochę też smutków i ogólnego niezrozumienia dla świata i ludzi. Nie chcę myśleć o przyczynach i skutkach. O tym co znajdzie się w magicznej rubryce przeznaczonej na ocenę z ostatniego egzaminu. Wcale nie chcę o tym myśleć. Niesprawiedliwości świata dopadają mnie zbyt często i ze strony każdej. Spadają na mnie w postaci dziwnych zbiegów okoliczności. Skupiają się właśnie na mojej osobie i śmieją się głośno w twarz, podczas gdy inni rozczulają się i pławią w swych dużych euforiach. O, zgrozo !
Zgubiłam pokłady szczęścia, figlarność. Drżę. Błądzę w labiryncie. A Nici Ariadnej nikt nie podaje. Czekam na czas zwany "jest znośnie", czekam na nasz raj. Nadzieję raz, poproszę ! I wierzmy. Wierzmy mocno ...






Ciacho powstało z przepisu z tego oto bloga: http://prostepotrawy.blogspot.com/















Łupy z IKEI